Zaczęłam od czyszczenia drewna - poszło szybko i gładko. Za to, od kilku dobrych już godzin siedzę i szyję. Palec boli od igły, nerwy zszargane! Na prawdę nie mam serca do szycia. Igła...wciąż rwąca się nitka...krzywy ścieg... - doprowadzają mnie do szewskiej pasji... najchętniej wszystko potraktowałabym klejem! Wikol - moja miłość!
Z okazji krótkiej przerwy, zdjęcie bohatera dnia przed przystąpieniem do pracy :)
Po kilku dniach walki z igłą i nitką są efekty :)
O to i on: fotel z odzysku już po metamorfozie.
TUTAJ możecie zobaczyć moją wcześniejszą przeróbkę pewnego krzesła z odzysku,
a TUTAJ metamorfozę małej peerelowskiej komódki.
Kto nie widział - zapraszam!
Mój wierny towarzysz "pomocnik" :) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz