wtorek, 14 stycznia 2014

Metamorfoza...

...metamorfoza pewnego fotela

Zaczęłam od czyszczenia drewna - poszło szybko i gładko. Za to, od kilku dobrych już godzin siedzę i szyję. Palec boli od igły, nerwy zszargane! Na prawdę nie mam serca do szycia. Igła...wciąż rwąca się nitka...krzywy ścieg... - doprowadzają mnie do szewskiej pasji... najchętniej wszystko potraktowałabym klejem! Wikol - moja miłość!

Z okazji krótkiej przerwy, zdjęcie bohatera dnia przed przystąpieniem do pracy :)




Po kilku dniach walki z igłą i nitką są efekty :) 
O to i on: fotel z odzysku już po metamorfozie.

 










































***
TUTAJ możecie zobaczyć moją wcześniejszą przeróbkę pewnego krzesła z odzysku
a TUTAJ metamorfozę małej peerelowskiej komódki.  

Kto nie widział - zapraszam!


Mój wierny towarzysz "pomocnik" :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz