wtorek, 1 maja 2018

Metamorfoza regału PRL

Zamarzył mi się regał PRL

Nie jakiś konkretny. Podoba mi się ich całe mnóstwo (choć są też takie które nie budzą mojego zainteresowania...) - najbardziej podobają mi się te z lat 60'tych... na nóżkach, z ładnym fornirem...

Wymyśliłam, że chcę! Śledziłam więc strony z lokalnymi ogłoszeniami praktycznie non stop, zaglądałam na śmietniki... Oczywiście odkąd zaczęłam pragnąć takiego stylowego mebla  
- niczego nigdzie nie było. Śmietniki wypchane tylko workami z odpadkami, a w czeluściach internetu albo nic, albo mało interesujące graty za miliony monet... Skoro zaczęłam namiętnie szukać, 
to oczywiste, że tak się stało. Zawsze tak mam.

Któregoś dnia zadzwonił telefon: 
-"Wyślę Ci MMS, zobacz czy brać?"
(wszyscy w koło byli poinformowani, że CHCĘ! 😜)
Dobra, nie był to szczyt marzeń, żadne lata 60', żaden piękny fornir, ale był... Duży regał, na nóżkach!
Chciałam, żeby były drzwiczki (żebym mogła ukryć co nie co), chciałam też półki i szuflady - wszystko to było. W dodatku całkowicie za darmo. Ktoś wyrzucił! 
Szkoda tylko, że na śmietniku oddalonym ode mnie o równe 400 km 😜 No nic, trudno. 
-"Coś wymyślę - bierz!"

Rodzice, byli na tyle kochani, że go przytargali - tata powiózł podobno na rowerze - jak?!?! nie wiem... razem z mamą znieśli do piwnicy. Później już "tylko" wyprawa do Opola z przyczepką... pakowanie...
i jazda z powrotem. Całą drogę, po autostradzie goniła nas burza - oczami wyobraźni już widziałam zamoknięty, spuchnięty od wilgoci mebelek... "Taaa, rodzice targali, my jechaliśmy 800 km tylko po to, żeby teraz to wszystko zmokło i zgniło..." - myślałam. (Oczywiście, że zabezpieczyliśmy regał do transportu. Owinęliśmy przezornie całość stretch'em... tylko już przed pierwszymi bramkami trzeba było się zatrzymać i poprawiać... za kolejnymi wszystko zedrzeć, bo stretch był (czyt.fruwał) wszędzie, tylko nie na regale. Kilkanaście kilometrów dalej zaczęło padać! Na szczęście lekko i przez chwilę).
Dojechaliśmy na miejsce. Uff.

Ale to nie koniec przygód - następne zaczęły się, kiedy wreszcie zabrałam się do odnawiania regału.  
O odnawianiu za chwilę, najpierw muszę Wam pokazać to "cudo", które wiozłam aż z Opola 😉 
No to uwaga...

Oto on - mój regał PRL:

 
















Piękny, co? 😂

Sama się "lekko" załamałam, kiedy w końcu zobaczyłam go w pełnej krasie, w świetle dziennym... 
(regał widziałam wcześniej na zdjęciu ze śmietnika, które zrobione było w nocy, później obejrzałam regał w ciemnej piwnicy, a na przyczepkę zapakował go mój mąż). Także tak 😄 

Jak widać regał z PRL przeszedł ciężką drogę do 2017 roku. W drzwiczkach powkręcane były zamki 
(na szczęście ktoś był na tyle miły, że wyrzucił regał wraz z kluczykiem), ponadto drzwiczki miały "piękne" plastikowe uchwyty (w szufladach uchwytów nie było wcale). Lakier na całym meblu był zniszczony, brakowało jednej półki i szyb (to akurat zdążyłam zauważyć 😜), a do tego liczne mniejsze ubytki także ujrzały światło dzienne - ale po za tym, to wszystko super! 😄  

Zdjęcie po prawej ⇑ zrobiłam, gdy dumałam już nad koncepcją metamorfozy i nad ogromem pracy, która mnie czeka (a okazało się jej jeszcze więcej niż przewidywałam😉).
Miałam wizję! - wzięłam się z zapałem do roboty!



Tak się zapaliłam, że przed przystąpieniem do pracy, nie zrobiłam żadnego zdjęcia regału w całości... Musicie mi wierzyć na słowo, że regał był mocno zniszczony - bo na dowód mam tylko te zdjęcia poszczególnych fragmentów.


* * * ETAPY PRAC  * * *

1. Demontaż. Na początku pracy, rozebrałam regał na części pierwsze. Wymontowałam wszystkie drzwiczki, szuflady. Powykręcałam zamki i uchwyty, wyjęłam półki.



2. Szlifowanie. Na pierwszy rzut wzięłam się za korpus regału. Byłam ciekawa co skrywa się pod tą okropną lakierobejcą, którą był pomalowany regał (tylko drzwiczki, szuflady i nóżki były zabezpieczone chemoutwardzalnym lakierem). Miałam nadzieję na piękny rysunek drewna okleiny 
(regał wykonany jest niestety z płyty, która została pokryta okleiną drewnianą). 

 

Zeszlifowałam lakierobejcę z górnej części regału - "blat" wyglądał zacnie 😊 Ale boki regału już nie prezentowały się tak ciekawie. Podczas szlifowania przetarłam niestety w kilku miejscach okleinę, ponadto lakierobejca jakby wżarła się w drewno i przebijały "plamy" o wiśniowym odcieniu. Już wiedziałam, że boki będą musiały być zamalowane...
Wnęka z półkami też musiała zostać pomalowana. Nie miałam przecież szyb do regału, a po usunięciu szyn do ich przesuwania zostały dziury, które musiałam ukryć (zostały zaszpachlowane) pod farbą. Dlatego wnęki regału nie szlifowałam do czystego drewna, a jedynie zmatowiłam częściowo szlifierką,
a częściowo ręcznie papierem ściernym.





















 


Oprócz korpusu, zeszlifowałam także wszystkie frontowe elementy regału - wiecie, o które elementy mi chodzi, nie? 😉 Front półki i te pozostałe "przegródki" (jak to nazwać ?!!? nie mam pojęcia...!?) Generalnie chciałam uzyskać jak najwięcej elementów w kolorze naturalnego drewna, stąd taki pomysł.

metamorfoza regał prl

3. Usuwanie lakieru. Miałam zapędy na usuwanie lakieru opalarką, ale za bardzo się jej bałam 😛 Postanowiłam spróbować zrobić to szlifierką. Udało się! Najpierw tylko zmatowiłam lakier na drzwiczkach (z drzwiczek musiałam usunąć zamki - o czym pisałam wyżej - po których zostały dziury; dziury trzeba było zaszpachlować, więc pewnym było, że drzwiczki będą malowane. Nie było więc sensu zdzierać całego lakieru - jedynie go zmatowiłam, żeby później farba lepiej się trzymała). 
Po zmatowieniu, w dziury wkleiłam drewniane kołki i je zaszpachlowałam (użyłam szpachli 
do drewna).


Później wzięłam się za usuwanie lakieru z szuflad. Marzyły mi się piękne drewniane szuflady. Niestety przetarłam w kilku miejscach bardzo cienką okleinę... 😞 Znarkotyzowana chyba tym cuchnącym pyłem z lakieru nie opanowałam szlifierki... Trudno (i tak miałam już pomysł jak uratować chociaż jedną szufladę). Później "przejechałam" szlifierką także wewnętrzne półki (te ukryte za dużymi drzwiczkami). Nóżki szlifowałam natomiast ręcznie. Cały dzień 😂 Były na nich chyba hektolitry lakieru...






























4. Malowanie. Pomyślałam: "Brawo ja!" Najtrudniejszy etap pracy za mną! Teraz same przyjemności! Malowanie 😊 Taaaa....
Pomalowałam największe drzwiczki na biało. Pierwsza warstwa farby niby ładnie pokryła ciemne drzwi, ale konieczne były jeszcze ze dwie warstwy, żeby kolor był wyrównany. Podobnie było z mniejszymi drzwiczkami, które pomalowałam na żółto. Kolor żółty zrobiłam sama z pigmentu
i tutaj trzeba było chyba z 5 warstw farby, żeby było okej - ale dałam radę! Dobra, to teraz malujemy regał! Boczki będą białe, wnęka też biała.

Odpyliłam całość, przygotowałam farbę i wałek. Zaczęłam malować - najpierw boki. Pomalowałam, zostawiłam do wyschnięcia. Sprawdzam, wyschły. Sęk w tym, że nie są białe a jakieś różowawe... 
To nic, pomalowałam drugą warstwę.
Zabezpieczyłam taśmą malarską elementy, które miały pozostać niepomalowane i wzięłam się za malowanie wnętrza regału. Najpierw pomalowałam wnęki, które są zamykane, następnie położyłam pierwszą warstwę farby w - nazwijmy to - bibliotecznej części.









W między czasie wyschła druga warstwa farby na bokach regału...
Zdjęcia nie oddają tego dramatu: zarówno wnęka biblioteczna jak i boki regału nie były białe,
a różowe...!!! 😭 Mąż pocieszał: "Nic się nie dzieje - dawaj kolejną warstwę! Może źle odpyliłaś, ale przy kolejnej warstwie się zamaluje". 
SIĘ NIE ZAMALOWAŁO! Ani przy drugiej, ani przy trzeciej warstwie... 😭 Miałam dość.
Zostawiłam robotę i cały ten regał.                                                                           

                                                                              * * * * * * *
Nie dawało mi tylko spokoju, skąd ten róż?!?! Dlaczego biała farba zmieniła kolor? przecież odpylałam, przemyłam wszystko po szlifowaniu... Zaczęłam szukać w internecie - jestem członkiem kilku facebook'owych grup dotyczących odnawiania mebli (m.in.babski refreszing, OIOM - Oddział Intensywnej Odnowy Mebli) - więc zapytałam. Okazało się, że to nie wina mojego malowania, ani białej farby, tylko tego ustrojstwa, które było pod spodem!!! Podobno niektóre (wodno rozcieńczalne?) lakierobejce tak mają - reagują z nowo nakładaną farbą. Dziewczyny poradziły mi, żeby pomalować całość dwa razy lakierem bezbarwnym albo użyć specjalnego blokera i dopiero później nakładać farbę, a wtedy będzie już okej!

Zrobiłam jak kazały. Pojechałam do sklepu, kupiłam dużą puszkę lakieru bezbarwnego, dokupiłam jeszcze białą farbę (bo wymalowałam tę, co miałam na te "piękne" różowe maziaki), do koszyka dorzuciłam także farbę w kolorze czarnym, bo taka potrzebna mi była do pomalowania szuflady. 

Z nowym zapałem wzięłam się do pracy. Pomalowałam boki regału dwoma warstwami lakieru, następnie to samo zrobiłam z różowo-białą wnęką regału. Kiedy wszystko wyschło, apiat od nowa malowanie 😶 Boczne ścianki regału pomalowałam dwoma albo trzema (już nawet nie pamiętam) warstwami białej farby, żeby uzyskać faktycznie biały, jednolity kolor. Uff, było OK!  
Ale ta nieszczęsna biblioteczna część... 😭 Już po krótkim "maźnięciu" na biało widziałam znów zafarbowany na różowo wałek!!! Lakier nie pomógł!!! Wyobraźcie sobie moje... w.... napięcie!!!
Wykrzyczałam się. Dałam sobie spokój.

* * * * * * * *

Ostatecznie zmieniłam koncepcję. Nie będę przecież wylewać kolejnych puszek farby w... ten róż 😠 Postanowiłam, że środek będzie nie biały, a czarny! Miałam przecież całą puszkę czarnej farby 😉
Tak więc, po trzech warstwach białej farby, dwóch lakieru bezbarwnego, położyłam JEDNĄ cienką warstwę czarnej matowej farby i było PIĘKNIE!!! (czy ja nie mogłam tak od razu?!?!?!😳)
Przemalowałam całą środkową część regału na czarno.



Teraz już na prawdę zostało to, co najprzyjemniejsze 😊 i niewiele pracy do końcowego efektu. Pomalowałam szuflady. Jedną na biało, drugą na czarno. Trzecią szufladę, która była w najlepszym stanie zostawiłam w kolorze drewna. Namalowałam na niej jedynie cienkie linie wzdłuż górnej 
i dolnej krawędzi, ponieważ górna krawędź była nieco zniszczona.

Następnie musiałam jakoś ukryć niewielkie, ale jednak było - przetarcie, które zrobiłam nieopatrznie szlifierką. Postanowiłam przykleić tam fragment tapety, którą kupiłam na OLX z myślą o wyklejeniu regału (początkowo myślałam o wyklejeniu dużych drzwiczek, albo "pleców" części bibliotecznej - 
w trakcie realizacji zrezygnowałam z tego pomysłu, zdecydowałam się na coś bardziej neutralnego). Wycięłam kwiaty z tapety i przykleiłam je wikolem. Pozostało tylko pomalować szufladę lakierem bezbarwnym (dno każdej z szuflad, także pomalowałam, żeby było ładnie nie tylko na zewnątrz 😉)

 










5. Uchwyty. Na szczęście, jeśli chodzi o uchwyty, nie musiałam ani razu zmieniać koncepcji. Zakupiłam na allegro kawałek skóry, z której od początku chciałam zrobić uchwyty do regału.
Można nawet powiedzieć, że do uchwytów próbowałam dopasować całą późniejszą metamorfozę regału 😉 Zrobieniem skórzanych uchwytów zajął się mąż. Poprzycinał skórę na uzgodnione długości, przygotował wkręty (podobno użył wkrętów do drewna), zrobił w kawałkach skóry dziurki
i zamontował uchwyty na miejscu. 
Szuflady chciałam, by miały poziome uchwyty, natomiast w drzwiczkach zaplanowałam pionowe "pętelki".
Notabene, uchwyty super sprawdzają się w użytkowaniu! Są wygodne jak każde inne - gdyby ktoś miał wątpliwości 😉 serdecznie polecam!


6. Nóżki. Wyszlifowane z hektolitrów lakieru nóżki pomalowałam na biało, ale tylko do 1/3 ich wysokości. Chciałam żeby regał zyskał nieco na "lekkości", dlatego zdecydowałam się zrobić na nóżkach tzw. skarpetki. Po wyschnięciu farby, polakierowałam wszystkie cztery nóżki.


7. Lakierowanie. Ostatnim krokiem w metamorfozie mojego regału PRL było lakierowanie. 
Za pomocą pędzla położyłam dwie warstwy lakieru na "blat" regału, który - nieskromnie powiem - jest teraz piękny!!! 😍 Podobnie polakierowałam też te wszystkie frontowe elementy, które pozostawiłam w kolorze drewna. Na koniec, wałkiem położyłam jedną warstwę lakieru na wewnętrzną, czarną część regału. Używałam czarnej matowej farby - na niej widać na prawdę każdy ślad, a ponieważ regał ma być do użytku a nie jedynie do zdjęć, zdecydowałam się położyć też lakier. Lakier zabezpieczył farbę, a co ważniejsze: dodał jeszcze głębi czerni! Udało mi się kupić na prawdę fajny lakier, który nie dość, że jest matowy, to nie zmienił koloru drewnianej okleiny, a na tym zależało mi najbardziej! Nawet kwiaty wycięte z tapety, pomalowane lakierem nie zżółkły, ani w żaden inny sposób nie zmieniły swojego koloru! Rewelacja, o to mi chodziło!

metamorfoza regał prl
8. Wniesienie, dorobienie półki. Ta część z Was, która ma mężów, wie. 
Musi upłynąć pewien czas, prośba musi nabrać mocy urzędowej... Ale w końcu, miałam regał
w mieszkaniu 😊 Później już tylko cztery miesiące czekania, aż mąż zamówi półkę, później kolejne dwa, żeby ją odebrał i już!   G O T O W E !!!

* tutaj zobaczycie jeszcze regał bez szklanej półki, którą dorobiliśmy, bo tak jak wspomniałam, doczekałam się jej całkiem niedawno - muszę dorobić zdjęcia 😉


* * * METAMORFOZA REGAŁU PRL * * *

regał PRL
* Zdjęcie w lewym dolnym rogu ⇑ zapożyczyłam z internetu, żeby pokazać jak regał mniej więcej wyglądał przed metamorfozą, bo jak wspominałam sama z przejęcia zapomniałam zrobić zdjęcie mojego regału w całości. Fragment mojego mebla, który był w dużo gorszym stanie, widać w lewym górnym rogu oraz pośrodku. Poniżej zdjęcia regału jeszcze bez szyby, którą ostatnio dopiero zamontowaliśmy.






Stary regał PRL po metamorfozie

To był najdłuższy wpis w historii tego bloga... 😜 Jeśli dotrwaliście do końca(?), to powiedzcie jak Wam się podoba teraz regał? A może nie podoba? Dajcie koniecznie znać! Jestem ciekawa Waszej opinii.

Ja, mimo ogromu pracy włożonej w refreszing, załamywania rąk nie jeden raz, jestem bardzo zadowolona z efektu końcowego. Myślę, że jak na PIERWSZY raz (chyba o tym nie wspomniałam?
że była to moja pierwsza taka metamorfoza mebla) poszło mi całkiem dobrze 😊 
A regał po metamorfozie nieustannie cieszy moje oko - dzień za dniem 😊


* * * * * *

Mam nadzieję, że nie będzie ostatnim zrefreszingowanym 
przeze mnie PRL-owskim mebelkiem!

Do następnego, Kochani!