I od razu prezentuję efekty mojej dzisiejszej pracy - filcowy dywan.
Uwielbiam oryginalne rzeczy, takie których nie można spotkać w milionach innych domów czy mieszkań, dlatego też staram się takie przedmioty tworzyć i nimi właśnie się otaczać.
Inspiracji jednak szukam w rzeczach zwykłych, ogólnie dostępnych.
I tak, zainteresował mnie któregoś dnia pewien motyw, który dojrzałam w zwykłym, tanim sklepie typu "mydło i powidło". Motyw znajdował się na filcowej podkładce przeznaczonej pod talerze...
Długi czas chodziłam... oglądałam... rozmyślałam nad ceną (troszkę ciągle za wysoką) i nad tym w jaki sposób i gdzie mogłabym ów motyw wykorzystać. Początkowo pomyślałam o torebce. Pewnie byłaby świetna - jednak moje beztalencie jeśli idzie o szycie, spowodowało, że zarzuciłam ten pomysł.
Któregoś dnia zajrzałam ponownie do sklepu "xxx" (strona nie zawiera lokowania produktu) a tam promocja na moje podkładki! Zintensyfikowałam myślenie! Akurat z wizytacją była u mnie od kilku dni mama (niecały rok temu przeprowadziłam się na drugi koniec Polski), a wiadomo, że co dwie głowy to nie jedna! Już nawet nie wiemy, która na jakie pomysły pierwsza wpadała, w każdym razie po połączeniu dwóch podkładek, motyw okazał się jeszcze ciekawszy - i co ważniejsze idealny kolorystycznie jeśli idzie o przestrzeń mojego mieszkania. Kupiłyśmy "na próbę" kilka podkładek w obu kolorach i pobiegłyśmy do domu. Na następny dzień już wiedziałam, że muszę czym prędzej dokupić więcej! Kasjerka w sklepie miała oczy jak pięć złotych, kiedy zobaczyła mnie z naręczem filcowych podkładek :)
-"Bierze Pani wszystkie?!"
- "Biorę!"
Dziś dokupiłam klej, grafitową mulinę, grube igły i do dzieła....
Początkowo zabrałam się za sklejenie podkładki zielonej z grafitową - myślałam, że uda się je skleić klejem typu "kropelka" - klej wsiąkał, nie dało rady. Próbowałam też moim ukochanym wikolem - filc się nie kleił, jedynie usztywnił filc, co utrudniało później przeszycie w miejscach, gdzie położyłam klej... Ostatecznie po kilku próbach zaniechałam pomysłu z klejeniem!
Zaczęłam zszywać...
Połamałam dwie igły na tym filcu - niemożliwe! a jednak! igły były liche...
Kilka godzin na kolanach i taki oto efekt:
Mój filcowy dywan (wym. 120 x 120 cm) |
Niewielkim nakładem finansowym, i niewiele większym nakładem pracy w salonie zagościł nowy dywan :)
Podsumowując, na stworzenie takiego oryginalnego dywanu potrzebowałam:
- 1 motek muliny
- grubą igłę
- 24 podkładki filcowe (12 zielonych + 12 grafitowych)
- trochę wolnego czasu
- no i najważniejszego - pomysłu :)
Mój ukochany kocur Picasso obowiązkowo musiał się tutaj pojawić! |
Polecam wszystkim szukania inspiracji w zwykłych przedmiotach!
***
Informuję,
że wszystkie przedstawione w poście zdjęcia są mojego autorstwa i
pozostają moją własnością. Bez mojej pisemnej zgody nie można ich w
żaden sposób wykorzystywać.
***
Bardzo pomysłowe i efekt niesamowity.Warte polecenia innym.
OdpowiedzUsuńA ten dywan to dwustronny? Jak obrócisz to zielony z szarymi wzorami?
OdpowiedzUsuńMógłby być dwustronny! Ale wzorek z drugiej strony jest już inny - mniej efektowny :)
UsuńKaśka jesteś moją inspiracją ;-)ja dzięki Tobie mam pomysł na zielona sukienkę ;-)
OdpowiedzUsuńOd dywanu do sukienki...?! Całkiem nieźle! :D
UsuńSuuuuper, pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńjestem ciekawa w jaki sposób go zszyłaś że tego nie widać ?, jest super pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDywan zszyłam tylko na rogach każdej podkładki, jedynie krzyżykiem złapałam :) Nie widać, a całość się trzyma :) Nie licząc momentów, kiedy Picasso ma napad ADHD :D
Usuńczy taki dywan z filcu się mechaci?
OdpowiedzUsuńNiestety odrobinę tak, jak to wełna... Ale leżał u mnie dość długo i nie był jakoś okrutnie zmechacony - spokojnie można by to zmechacenie wygolić maszynką ;) Wówczas dywan jak nowy! Ewentualnie zawsze można odwrócić na drugą stronę ;)
Usuń