Jakiś czas temu na moim fanpage'u wspominałam Wam, że zdarza się i tak, że szydełko
zamieniam na papier ścierny... - dziś wszystko wyjaśnię ;)
Zacznijmy od szydełka. Jak możecie zauważyć dość dużo dziergam, materiały staram się kupować na bieżąco, ale prawda jest taka, że sznurków i motków mam dość sporo. A odnosząc tę ilość
do metrażu naszego mieszkania - materiałów mam bardzo dużo!!! A gdzieś to wszystko trzeba trzymać... i tu zaczynają się problemy i alpejskie kombinacje... ;)
Na całe szczęście: jestem mistrzem! pakowania, zwijania i upychania :) dlatego jakoś jeszcze się mieścimy na naszych 45 m kw. Jednak odkąd tylko zaczęłam przygodę z szydełkowaniem marzyła mi się witryna, w której motki byłyby nie tyle wyeksponowane, co dostępne na wyciągnięcie ręki. Wystarczyłby rzut oka, żeby zorientować się w zapasach, w przeciwieństwie do nurkowania
w narożniku ;) Marzyłam o starej szafce aptecznej, ale - nie będę ukrywać - te, które
udawało mi się wyszperać w internetach, najczęściej powalały mnie swoją ceną...
Szukałam, zaglądałam, aż natknęłam się na szklarnię HINDÖ z Ikei.
To właśnie ta szafka stała się podstawą dla mojej witryny.
Szafkę "kupiłam" za bony Ikea, które wygraliśmy w konkursie
na wiosenną metamorfozę - klik. Cieszyłam się podwójnie, ponieważ udało nam się upolować szafkę na dziale wyprzedaży
w obniżonej cenie (regularna cena to 299 zł), mogłam więc władować jeszcze więcej rzeczy do koszyka ;)
Szafka była na wyprzedaży jako produkt z ekspozycji, nic więc jej nie dolegało oprócz kilku zarysowań, co akurat dla mnie nie stanowiło żadnego problemu, ponieważ od początku wiedziałam, że będę ją przemalowywać.
Musiałam więc uzbroić się w cierpliwość i papier ścierny :)
Szafka miała być żółta, tak sobie wymyśliłam.
Musiałam więc najpierw zeszlifować nieco szarą farbę proszkową, czyli zmatować całość papierem ściernym. A że czasu wolnego jak na lekarstwo - "chwilkę" to trwało. Później pozostało tylko wybrać odpowiedni odcień koloru żółtego z miliona dostępnych we wzorniku(!) i wstrzelić się w wolne terminy u mojego męża ;)
bo to on miał za zadanie polakierować szafkę.
Ponieważ mąż zajmuje się lakiernictwem zawodowo (oprócz tego, że zawodowo jest też strażakiem ;))
wyszło idealnie!
*Przy okazji - jeśli jesteście zainteresowani usługami lakierniczymi lub ciekawi prac mojego męża,
to zapraszamy do zajrzenia na drugiego fanpage'a naszej firmy - klik
A poniżej efekt końcowy naszej pracy.
Szklarnia z Ikei po metamorfozie: idealnie żółta i z motkami na widoku.
Nam szklarnia zamieniona w witrynę podoba się bardzo. Planuję jeszcze kilka małych zmian w salonie,
myślę, że wówczas witrynka jeszcze zyska ;)
A! i muszę jeszcze wymyślić miejsce do przechowywania kilometrów sznurka...
Świetna witrynka!
OdpowiedzUsuń