sobota, 30 kwietnia 2016

Majówka marzeń...



Dwa razy w życiu, mniej więcej o tej właśnie porze - pakowałam plecak...


Do tego co najpotrzebniejsze, śpiwór, karimata, 
namiot, jakaś nieduża wałówka i obowiązkowo aparat fotograficzny! :)
Pakowanie, później spotkanie w umówionym miejscu 
i czas start! 
Majówkę można rozpocząć :) 
Majówkę autostopową!

Moje autostopowe majówki nie były podróżą 
w nieznane - cel był konkretny. Za pierwszym razem bardzo konkretnie: Rzym; kolejnym celem było Lazurowe Wybrzeże  tak ogólnie ;)



Podróż autostopem do Rzymu to była moja pierwsza przygoda z autostopem w ogóle! 
Nigdy wcześniej nie jechałam okazją nawet do miasta/wsi/sklepu obok :) Były więc emocje, 
ale tylko te pozytywne! Adrenalina... ekscytacja... (na samo wspomnienie uśmiecham się sama 
do siebie!). Kiedy dotarłyśmy na miejsce już wiedziałyśmy, że chcemy więcej! Jeszcze i jeszcze! 
To na prawdę wciąga!
























Ale może zacznę od początku :)
Autostopem podróżuję z moją przyjaciółką ze studiów - też Kaśką :) 
Obie wspomniane majówki były wyścigami autostopowymi
W 2012 roku, decydując się na wzięcie udziału w takim wyścigu, uznałyśmy, że na naszą pierwszą taką podróż to będzie bezpieczniejsze rozwiązanie - przede wszystkim nie byłyśmy anonimowe, a do tego ścigało się nas dużo, więc ludzie sami interesowali się o co chodzi, co to za wydarzenie 
(co nie oznacza, że łatwiej było złapać "okazję").

Nam jednak poszło gładko :) Startowałyśmy z Wrocławia, całą drogę pokonałyśmy w zasadzie bez dłuższych postojów (dłuższą chwilę "koczowałyśmy" tylko pod Innsbruckiem - była noc, mały ruch 
i wiele naszych współtowarzyszy podróży... Spędziłyśmy tam jakieś 2 godziny, więc relatywnie szybko udało nam się ruszyć w dalszą podróż!). W Rzymie byłyśmy na następny dzień późnym popołudniem
Około 1650 km przejechałyśmy w niecałe 35 godzin (nasz oficjalny czas: 34 h 54 min). 
Na mecie byłyśmy jako (jeśli dobrze pamiętam) 56. para - a startowało 500 par! Było fantastycznie! 
Po ekscytującej podróży, spędziłyśmy kilka dni na spacerach po Rzymie i plażowaniu w Lido di Ostia. Żałowałyśmy, że do domu wracamy samolotem...








































Już wtedy w Rzymie postanowiłyśmy, że musimy to powtórzyć :) 
Zdążyłyśmy skończyć studia... ale nie odpuściłyśmy. 

W zeszłym roku wystartowałyśmy raz jeszcze: tym razem z Krakowa. Metą była malutka mieścina niedaleko Sanremo we Włoszech - Isolabona. Tym razem drogę z Polski do granicy włosko-francuskiej (około 1960 km) pokonałyśmy w 33 godziny i byłyśmy 9. parą, która pojawiła się na mecie! :) Jechałyśmy płynnie, raz jeden wysiadłyśmy w dość niedogodnym miejscu, skąd musiałyśmy pojechać na wschód, w kierunku Bolonii, by paradoksalnie łatwiej nam było wyruszyć dalej w kierunku Francji. Nadrobiłyśmy więc dodatkowych kilometrów, ale i tak poszło nam raz dwa! :) 

Z mety wyścigu - Isolabony, stopowałyśmy trochę po okolicy. Zwiedziłyśmy: Dolceacqua, Ventimiglia, Apricale. Po dwóch dniach przejechałyśmy do Nicei i stamtąd podróżowałyśmy 
nieco po Lazurowym Wybrzeżu: Monaco, Cannes, Menton, Grasse
Po intensywnym zwiedzaniu przyszła pora na powrót do domu - autostopem!!! Yeahhhh! :) 
Ponieważ chciałyśmy wykorzystać czas we Francji do maksimum, wyruszyłyśmy w drogę powrotną dopiero późnym popołudniem. Okupiłyśmy to spędzeniem nocy na stacji benzynowej w Genui... 
O 7 rano następnego dnia zabrał nas stamtąd jakiś Włoch. Od tej pory przesiadałyśmy się z tira do tira (dosłownie! nawet na awaryjnym pasie na autostradzie ;)) bez żadnej większej przerwy. 
W Opolu byłyśmy ok. 1 w nocy!!! Prawie 1490 km przejechałyśmy w 18 godzin!!! 
Szkoda tylko, że już nikt się z nami nie ścigał :)))







































Piszę o tym w tym miejscu, tylko dlatego, że miałam ochotę powspominać ten przeeefantastyczny czas! 
Moja przyjaciółka właśnie wyruszyła do Włoch autokarem... jako pilot wycieczki :)) 
Ja majówkę spędzam częściowo w pracy, częściowo w domu... i tym razem z mężem ;) 
Pozostało mi w tym roku powspominać i może zaplanować jakiś kolejny autostopowy wypad?!?! ;)))

Kochani to na prawdę wciąga! 
Jeśli nie próbowaliście, a chcecie - żeby nie było - ostrzegałam! :)

Dla zainteresowanych wyścigi, w których brałam udział to: ASR, czyli Auto Stop Race
chyba największy wyścig autostopowy w Polsce, ruszający co roku z Wrocławia. 
Drugi raz startowałyśmy z Krakowa, biorąc udział w wyścigu Krakostop.






Udanej majówki Kochani !!! :))) 


1 komentarz:

  1. Cudne chwile, cudowne wspomnienia, tak trzymać, lovciam Cię za to.

    OdpowiedzUsuń